Wczoraj we Wrocławiu o godzinie 17 WKS Śląsk Wrocław zmierzył się z Wicemistrzem Niemiec, a moją ukochaną Borussią Dortmund. Borussia wygrała to spotkanie 3 do 0.
Mieszkam niespełna godzinę jazdy samochodem od Wrocławia, ten mecz mógł być mój, mogłam po raz pierwszy zobaczyć moich idoli na żywo. Zamiast tego zostałam na tydzień w domu z dwójką młodszego rodzeństwa, kilkoma dorosłymi i całym domem na głowie. O byciu na meczu mogłam zapomnieć, mieszkam na wsi... No i mecz obejrzałam ze łzami w oczach w telewizji.
Za szybko się poddałam? Mogłam przecież kombinować, szukać dojazdu i kogoś odpowiedzialnego, ale z góry założyłam, że to nie ma sensu. Nie mogłam jednak zostawić tego wszystkiego w domu na pastwę losu. Wiem, że tata z chęcią by ze mną pojechał, ale nie mogliśmy. Nie ma mamy. Jestem duża, ale nie umiem wszystkiego ogarnąć. I szansy na mecz spadły do 0% po tym jak dowiedziałam się, że mama jedzie do szpitala.
Przepraszam, że nie ma moich zdjęć, ale coś się stało z aparatem, następnym razem dodam, obiecuję.
Nie wiem, kiedy następnym razem nadarzy się taka okazja, ale mam przeczucie, że nie prędko.
Nie wiem co jeszcze mogłabym dodać.
Spotkanie całej drużyny Borussi i trenera <3 było i jest moim marzeniem. Tak bardzo chciałabym ...
P.S. ask: http://ask.fm/ZielonookaCoKochaMambe
Ivy


Ojej, z Mamą wszystko dobrze? ;o
OdpowiedzUsuńJa uważam, że marzenia są nierealne, dlatego posiadam tylko plany na przyszłość. Taki zamiennik :)
Pozdrawiam
melodycalling.blogspot.com